wtorek, 19 maja 2015

12 Mołdawia - Kiszyniów


 


Tym razem miałem już doskonały przewodnik po Mołdawii, autorstwa Wojciecha Śmieji, więc wiedziałem gdzie się kierować.


W Kiszyniowie nie ma zbyt wielu zabytków, za to można znaleźć kilka ciekawych architektonicznie budowli.


Zarówno nowoczesnych, jak ten Gmach Prezydencji.


Jak i pamiętających czasy "sojuza".



Główną arterią miasta jest Bulwar Stefana Wielkiego.



Ministerstwa Spraw Wewnętrznych strzegą...


Kotowate :)


Teatr Narodowy im. Mihai Eminescu - najsłynniejszego dziewiętnastowiecznego rumuńskiego poety.



Zaraz obok teatru jest uroczy skwerek, gdzie można kupić różne starocie.



A także obrazy.


Duża popularnością cieszą się malowidła z kotkami!



Kotki też lubią tu przychodzić - zawsze jakaś miła sprzedawczyni poczęstuje smakołykiem.


Siedziba mołdawskiego rządu, to długi prostokątny kloc, niespecjalnie wart fotografowania (o ile nie jest to zabronione oczywiście).



Vis-a-vis powyższego molocha, znajduje się Park Katedralny i Sobór Narodzenia Pańskiego - ale trochę go zasłoniła dzwonnica.
 


Zaraz obok można podziwiać Łuk Triumfalny wybudowany w 1846 roku, by uczcić zwycięstwo wojsk rosyjskich nad tureckimi.


Przystanąłem na chwilę, by obejrzeć szachowe zmagania.



Na tej sporych rozmiarów tablicy każdy może wyrazić swoje zdanie - niczym w londyńskim Hyde Parku, tylko tu w formie pisemnej, a nie ustnej.


Google translator przetłumaczył mi to jako "kiss or die".


O ile ze wszystkimi i tak bez problemu można dogadać się po rosyjsku, to oficjalnym językiem państwowym jest język mołdawski, który praktycznie wcale nie różni się od rumuńskiego.


Zrobiłem sobie krótką przerwę na ciorbę - gęste, pyszne zupki to specjalność mołdawskiej kuchni.


Okazało się, że nie jadłem w pojedynkę -  towarzystwo do posiłku miałem mrucząco-miauczące :)


Nie wiem ilu jest na świecie podróżników jeżdżących w poszukiwaniu żyraf - ale jeśli jacyś są, Wam dedykuję to zdjęcie :)



Jak już wspominałem, w Kiszyniowie jest mnóstwo zieleni.



Miasto jest dumne ze swych licznych parków.



Wprawdzie na niektórych alejkach można znaleźć obskurne kramy z "mydłem i powidłem", ale są też oryginalne, urokliwe sklepiki.



W parku Stefana Wielkiego można odpocząć przy fontannie.



Albo przy pomniku Stefana Wielkiego.


Niedaleko jest aleja pisarzy, z popiersiami mistrzów pióra, ale można też zobaczyć kotowate... to zapewne ten Lew Tołstoj ;)



Warto trochę oddalić się od centralnej arterii miasta.



Na bocznych uliczkach, można dostrzec sporo urokliwych, parterowych domków.



Niedaleko Strada Alexandru cel Bun jest deptak Aleksandru Diordita, z czynną całą dobę knajpą Avtobus.



Tak wyglądało to miejsce parę lat temu, gdy popijając zimne piwo zakąszałem przepysznym sało.



Jesienią 2014 roku lokal był niestety zamknięty. Niczym kot wlazłem przez okno do środka, by przekonać się, że trwa remont.



Mam nadzieję, że gdy czytacie te słowa, knajpa już ponownie działa. I że pozostał na swoim miejscu ten kultowy autobus.



Kolejny kotowany?



Przy ulicy A.Mateevici 113, w eleganckiej dzielnicy pełnej ambasad i konsulatów, mieści się fitness club Ecosport Gym.




Dotarłem tu w jednym, konkretnym celu :)



Przed wejściem, stoi naturalnej wielkości rzeźba kotka. Mani (pieniądze), to kot właścicieli tego przybytku - musiał im przynieść dużo szczęścia (i pieniędzy ;) że aż mu ponik wystawili!



A najlepsze jest to, że prawdziwy Mani wciąż żyje. Czekałem blisko godzinę, ale niestety się nie zjawił - ponoć dla niego to normalne, że znika nieraz i na pół dnia hasając po okolicznych parkach.



Wróciłem na Stefana Wielkiego i trafiłem do lokalu, przypominającego wystrojem trochę amerykańskie Dinery. Zmierzchało, więc postanowiłem na kolację zjeść pizze.


Była smaczna, ale lepszą jadłem kilka lat temu w sieci Andy's Pizza.


Tam też sprzedawali różne t-shirty - taki ładny z kotkami niestety był tylko w małych, dziewczęcych rozmiarach.


A jeśli już o (kocich) podkoszulkach mowa, to popularna marka słynąca z trzech pasków, też miała takie w swojej ofercie.


O północy wsiadłem do autobusu i jadąc przez Ukrainę wróciłem do domu. Kolejna udana Kocia Wyprawa dobiegła końca...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz