piątek, 10 kwietnia 2015

Polska 02 - Kraków - Kot Hipolit





W upalny sierpniowy dzień, wybrałem się na spotkanie, z bodaj najsłynniejszym krakowskim kotem - Hipolitem.


Przy placu Mariackim 3, znajduje się historyczna Kamienica Hipolitów - nazwę zawdzięcza kupieckiej rodzinie, do której należała w XVII wieku (choć sam budynek ma historię sięgającą XIV w.)



Po gruntownej restauracji, kamienica została przekazana muzeum historycznemu w 2003 roku. Mieści się tu stała ekspozycja "Mieszczański dom" ukazująca warunki, w jakich żyła bogata mieszczańska rodzina od XVII do XIX wieku.



To szczególne miejsce, pełne unikatowych historycznych mebli, upodobał sobie kilkanaście lat temu bezdomny dachowiec. Jak głosi legenda, pewnego dnia zwiedzający spostrzegli śpiącego na wielkim łożu z baldachimem, biało-czarnego kocura. Widok ten, tak rozczulił pracowników, że za zgodą ówczesnego kustosza Witolda Turdzy, pozwolono mu zostać. I tak właśnie "narodził się" kot muzealny, którego ochrzczono imieniem (jakżeby inaczej) Hipolit.


Stał się kolejną atrakcją dla zwiedzających (niektórzy nie mogli uwierzyć, że zwinięty w kłębek na cennej rokokowej kanapie, smacznie śpiący kot, jest prawdziwy) i ulubieńcem pracowników, którzy dokarmiają go i troskliwie się opiekują (jak wtedy, gdy ciężko ranny w łapkę, musiał mieć założony gips i trzeba było mu podawać antybiotyk i zmieniać opatrunki).


W tej samej kamienicy, znajduje się Cafe Magia, którą również upodobał sobie Hipolit.


Dowiedziawszy się w portierni, że kota na pewno nie ma w tej chwili w muzeum, ruszyłem do kawiarni, z nadzieją, że tu go odnajdę.



Jak widać, na dobre "zadomowił" się i w tym miejscu, a jego portrety wiszą na ścianach, dodając "kociego" uroku kawiarni.






Kelnerka wskazała mi, który fotel jest dzisiaj jego ulubionym :)



I tak poznałem Hipolita. Ponoć często mu się zdarza zapadać w "kamienny sen" pośród zgiełku odwiedzających kawiarnię turystów, z których obecności nic sobie nie robi.



I tak też było w przypadku odwiedzin Kociego Podróżnika - może powinienem go uprzedzić o mojej wizycie (ma wszak własny profil na facebooku "Oczami kota Hipolita") to by chociaż miauknął na przywitanie ;)



Podrapałem go za uszkiem i nie chcąc przeszkadzać w drzemce, zostawiłem w spokoju. Mam nadzieję, że jak kiedyś tu wrócę, to zapozuje do zdjęcia - najlepiej na tym łożu z baldachimem... :)



Hipolit to nie jedyny krakowski koci kustosz - jeśli chcecie poznać Włodka, zapraszam TU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz