środa, 31 stycznia 2018

JAPONIA 26 - Tokio - Yanaka (Cat Town)



Yanaka, to najbardziej kocia dzielnica w Tokio. Nieprzypadkowo nazywa się to miejsce Cat Town. Jest kilka kocich kawiarni, kocia galeria, a główna ulica handlowa Yanaka Ginza, kryje w sobie wiele kocich niespodzianek!
Ostrzegam, że w tym rozdziale, słowo KOT będzie mocno nadużywane :)
Już na Nippori Station, bardzo chwalą się kocimi akcentami, a jak na każdej szanującej się stacji w Japonii, tak i tu można sobie przybić pieczątkę - z kotkiem oczywiście :)



Yanaka Ginza Shopping Street - bardziej uliczka niż ulica. Nie mylić z ekskluzywną dzielnicą Ginza, która jest oddalona o jakieś 7 kilometrów. Za to park Ueno znajduje się tuż obok - o ile te turystyczne miejsca odwiedza mnóstwo przyjezdnych (bo przecież piszą o nich w każdym przewodniku), to Yanaka jest bardziej dla starszych "lokalsów" i koneserów.
Spaceruje tędy dużo osób (w końcu to ulica handlowa), natomiast okolice są wręcz wyludnione (a należy pamiętać iż wciąż jesteśmy w Tokio). Na bocznych alejkach czasami więcej kotów można zobaczyć, niż przechodniów.
Często wspomina się to miejsce jako pełne nostalgii, gdzie panuje atmosfera "starego miasta" i ery Showa. Jest tu wiele akcentów z poprzedniej epoki, ale moim zdaniem, znacznie bardziej na to miano zasługuje Katsushika Shibamata, znana z Tora-sana.



Tak charakterystyczne dla japońskich ulic proporce (tutaj w wersji ze szczęśliwymi kotkami), wiszą wzdłuż całej alei.



Jestem bardzo wdzięczny Momoko Nishiyama, że wraz z ekipą TV Tokyo, zaprowadzili mnie w to niezwykłe miejsce.



Zaciekawił mnie sklep z pieczątkami.


Jak widać nie tylko kocimi...


Kto nie chce pieczątki, zawsze może nabyć t-shirta - tu niekociego wyboru nie ma ;)



Warto co chwila spoglądać w górę - tam też kryje się moc kocich atrakcji!








Czas na słodko-kocią przekąskę.



 Nie wiem jak się fachowo nazywa po japońsku, ale te "kocie ogonki" wyglądały smakowicie.



Kolejna charakterystyczna dla japońskich lokali (zwłaszcza gastronomicznych) rzecz - jeśli ktoś sławny robił w danym miejscu zakupy, mocno eksponuje się później pamiątkową fotografię z tego wydarzenia.


Słodki kotek - wafel, lody i ogonek :)


Ale "ogonki" można też jeść solo.



Wszystkim bardzo smakowały :)


Trafiłem do sklepu "1001 kocich drobiazgów" - a przynajmniej tak ja go nazwałem.


 Zastanowiło mnie, skąd tyle zdjęć czarnego kotka.



 Wkrótce przyszła właścicielka i odkryła tajemnicę :)


Przy okazji dowiedziałem się, że w Japonii na czarne koty mówi się nie tylko "kuro neko", ale też "karasu neko" - od słowa kruk.



Nigdy nie sądziłem, że w jednym sklepie, mogą sprzedawać aż tyle przedmiotów z kotkami. Aż dostałem kociokwiku, nie wiedząc co kupić - w końcu zdecydowałem się na kolejną płócienną torbę na ramię, do mojej kociej kolekcji :)




Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z właścicielką i czas było ruszać w dalszą drogę.


Idąc Yanaka Ginza, obracasz się w lewo - koty. Obracasz się w prawo - koty. O tym, że warto też spoglądać w górę już wspominałem.




Były nawet kocie rzeźby - słusznych rozmiarów, choć do projektów Fernando Botero, oczywiście nie ma co porównywać ;)



Zdjęcie przedstawia trzy szczęśliwe kotki :)


Chwila postoju - trzeba było sprawdzić na mapie, gdzie znajdują się kolejne kocie atrakcje, bo ulica Yanaka Ginza, to tylko preludium do dwóch bardzo niezwykłych kocich miejsc.


Wreszcie udało się dotrzeć do Necomachi Gallery.


Aby łatwiej było trafić, siedzący przy schodach kotek miau wskazywać drogę :)




Jak to w Japonii bywa, zaraz po wejściu do wnętrza trzeba ściągnąć buty - można chodzić w skarpetkach, albo założyć takie pantofelki :)



Plakat zdaje się potwierdzać, że pracujący tu artyści mają nie tylko bogatą wyobraźnię, ale i poczucie humoru.


 Sporo kocich rzeźb, oryginalnych, ładnych, ale i dość kosztownych.



Takie krzesło, to chciałbym mieć u siebie w gabinecie!


Jak to w większości galerii, nie można robić zdjęć. Ale, że byłem z ekipą TV, te ograniczenia mnie nie obowiązywały, a nawet mogliśmy zajrzeć na zaplecze, gdzie oderwaliśmy Panią Artystkę od pracy.


Kartki pocztowe i kolejne rękodzieła.


A tu krótki biogram sensei, która tworzy takie piękne kotki od połowy lat 80-tych.



Śliczne są te porcelanowe figurki. I jakże bogate w detale.



A już Sherlock Holmes (w wersji BBC z Benedictem Cumberbatchem) to całkiem pozamiatał! Zwłaszcza, że jestem wielkim fanem twórczości Arthura Conan Doyle'a.




Panie dużo i chętnie opowiadały i oprowadzały - ale jak możecie usłyszeć na filmiku powyżej, tylko po japońsku.


I oczywiście na koniec, pokazały zdjęcie swojego kotka.


Tajemniczy ogród wyglądał trochę jak z muzeum studia Ghibli.




Chyba mam słabość to firmy przewozowej Kuro Neko Yamato Transport ;)



Kot przedszkolak?


Rejon Yanaka nieprzypadkowo nazywany jest Cat Town. Mieszka tu sporo "dachowców", ale co ciekawe, najczęściej przesiadują na pobliskim cmentarzu, gdzie mają spokój i ciszę (pomijając okres hanami).


Następnie udaliśmy się do najstarszej na świecie Cat Cafe (która tak do końca typową kocią kawiarnią nie jest, dlatego zapewne jako pierwszą wymienia się tą na Tajwanie otwartą w 1998r.) ale o tym już wkrótce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz