poniedziałek, 12 marca 2018

JAPONIA 28 - Tokio - Harajuku




Harajuku, będące częścią dzielnicy Shibuya, to centrum młodzieżowej mody i stylu życia w Tokio. Znajdują się tu dziesiątki designerskich sklepów, w których zakupy robią nie tylko nastolatki, ale też uznani j-popowi, czy j-rockowi artyści. Trendy, które się tu kształtują, czasem przemijają po jednym sezonie, ale nierzadko (z opóźnieniem) docierają do USA, a później również do Europy. To także miejsce, gdzie wciąż można zobaczyć poprzebieranych cosplayerów, wcielających się w ulubioną postać z gry, albo anime. Miejsce, gdzie warto się pokazać, zwłaszcza w niedzielne przedpołudnie, kiedy zamiast szkolnego mundurka, można założyć bardziej fantazyjne ciuchy. Dwa najczęściej spotykane trendy, obecne od wielu, wielu lat, to visual kei (rockowy, ekscentryczny, z wyrazistym makijażem, wywodzący się od zespołu Kiss i jego japońskich naśladowców) i gothic lolita (odłam lolita fashion, łączący wpływy rokoko z nieodłącznymi koronkami i falbankami, oraz elementy subkultury gotyckiej, choć czasem wystarczy dekoracyjna przypinka nietoperza, czy torebka w kształcie trumny). Jest głośno, kolorowo i bardzo kawaii, a średnia wieku przechodniów to znacznie poniżej 20 lat (nie licząc turystów :)



Wysiedliśmy na stacji i od razu wypatrzyłem kotowatego - wystarczająco kawaii, by zrobić zdjęcie :)



Aby lepiej poznać japońską modę i subkultury, warto obejrzeć przebojowy film "Kamikaze Girls".


W Harajuku (przyszłości) rozgrywa się też seria anime "Urahara". Grupa dziewcząt w przerwie od rozmów o modzie i jedzeniu, znajduje czas by walczyć z kosmitami, chcącymi "wymazać" tę dzielnicę. Pomagać im będzie... gadająca smażona krewetka (ale spokojnie - czas antenowy dla kota też się znajdzie :)



Takeshita-dori to wąska uliczka handlowa, będąca symbolem Harajuku. Potrafi być bardzo zatłoczona, zwłaszcza w niedziele.



Biorąc pod uwagę, jak dużo jest tu ludzi i jak wiele fantazyjnych wystaw, przejście do końca tym 400-metrowym deptakiem zajmuje ładną chwilę.



Zapraszam na 10 minutowy spacer ulicą Takeshita:


Przed centrum informacji turystycznej wdzięczy się do obiektywu bohaterka Hello Kitty - kotka i to w kimonie :)



Niektóre sklepy muszą się postarać, by przyciągnąć wzrok potencjalnych klientów.




A jeśli to nie wystarczy, zatrudniają zawodowych nawoływaczy, wykrzykujących informacje o chwilowych promocjach (np. tylko teraz, zegarki za 3000y przecenione na 1000y).



Na tym filmiku, możecie usłyszeć i ocenić, czy są wystarczająco głośni:


Kobiety zatrudnione przy promocjach, potrafią być oryginalnie przebrane.



Jednak żadna nie dorówna zawodowym cosplayerom.


Tradycja cosplayu w Japonii nie jest już tak popularna, co kiedyś. Ale zjawisko to ogarnęło cały świat - wyguglujcie sobie, ile w Polsce jest świetnych cosplayerek i cosplayerów. Albo zerknijcie do mojej relacji z Magnificonu.


Kiedy zauważyłem kawiarnie z kotkiem w logo, zarządziłem przerwę na browara :)




Akurat miałem chwilkę czasu, by uzupełnić notatki.



Kawiarnia znajduje się na pięterku, więc można z góry obserwować przemieszczający się tłum.




Zaraz obok znajduje się znany lokal Totti Candy Factory, specjalizujący się w wacie cukrowej.



Wata kojarzy mi się z "przysmakiem" PRL-u, a ta maskotka skojarzyła mi się z kotkiem.


Po dokładniejszych oględzinach, okazało się, że to szop. Ale nie byle jaki szop. Rascal the Raccoon, to słynna maskotka, będąca jednym z symboli Harajuku.



Tak się kręci watę, porcje za 900y potrafią być gigantyczne:


Smakosze, a raczej smakoszki cotton candy.


Jeszcze większą popularnością cieszą się crepsy.



Takie naleśniki francuskie zazwyczaj z owocami i gałką lodów. Wybór smaków iście imponujący.



I znów ten szop (a nie kot). Wiecie, że kariera sympatycznego zwierzaka, trwa już ponad 40 lat?


Będąc w Tokio trzeba przynajmniej raz spróbować tego "narodowego" przysmaku - a szopy szepczą, że najlepsze crepsy mają właśnie w Harajuku :)




Aż ślinka cieknie na sam widok.


A zadowolenie na moim pyszczku... bezcenne ;)


Obok punktów gastronomicznych z crepsami, warto zejść trochę w bok z utartego szlaku Takeshita-dori.



Można trafić w takie oto zaciszne zakątki



Pełne zieleni, z kilkoma zaledwie spacerującymi osobami - aż trudno uwierzyć, że to jedynie 5 minut od zatłoczonej ulicy Takeshita.



Jest też Tōgō Shrine.



Shintoistyczny chram z 1940 roku, poświęcony admirałowi Heihachiro Togo - wsławił się podczas wojny rosyjsko-japońskiej (1904-05), gdy w dwóch ważnych bitwach zatopił niemal całą rosyjską flotę. Zainteresowanym tym wojennym tematem, polecam filmy: "Battle of the Japan Sea" i "203 kochi"/"Porth Arthur".



Kot przedszkolak? ;)



Dotarliśmy do końca ulicy Takeshita.


Ale warto pospacerować po bocznych uliczkach, skrywających wiele designerskich sklepów.


Dochodząc do końca Takeshita-dori, należy skręcić w prawo. Można trafić w miejsce serwujące przedziwne fastfoody -np. shushi-kebab, który swego czasu próbował Szafa z MocnyVlog.



My jednak zdecydowaliśmy się na (nie)zwykłe frytki.


To już nie tylko chodzi tylko o ich długość, ale i różne rodzaje sosów i posypki.


Kubie jak widać posmakowały :)


Omotesandō to duża ulica handlowa, pomiędzy Harajuku i Shibuya. Dominują ubrania, ale dla zupełnie innego targetu niż te sprzedawane na równoległej Takeshita-dori. I (jak widać na poniższym zdjęciu) wejścia do sklepów są nadal fantazyjne, to wśród marek dominują Gucci, Dior, Prada i inne luksusowe, których żadna szanująca się gothic-lolitka na siebie nie założy ;)


Kierując się Omotesandō na wschód, dotarliśmy w pobliże mostu Jingu, przewieszonego nie nad rzeką, ale nad torami kolejowymi linii Yamanote.



Tak o Jingu Bashi pisał Paweł "MrJedi" Musiałowski w książce "Japonia oczami fana":


Ale to już przeszłość. W majowe niedzielne przedpołudnie 2016 roku spotkałem tam tylko jedną przebraną dziewczynę - i to nie cosplayerkę, ale promującą się artystkę Ushiro no Necozawa san (kocia Haruka Necozawa :) z którą można było sobie zrobić zdjęcie. Nieprawdą jest, że nie ma już "przebierańców" bo ich policja goniła (a i takie opinie słyszałem). Po prostu, jak każda moda, tak i ta przeminęła. Kilkanaście lat temu miejsce tętniło życiem, a cosplayerki nie mogły się opędzić od fleszy aparatów.


Obecnie, wciąż aktywni japońscy cosplayerzy spotykają się, na dedykowanych ich pasji konwentach. Czasami przespacerują się ulicą Takeshita, gdzie wciąż ceni się oryginalną modę uliczną. Stojąca tu samotnie dziewczyna, to trochę jak relikt z poprzedniej epoki, podobnie jak "tańczący Elvisi", których występy w Harajuku można zobaczyć już tylko w filmikach na youtube (np. na kanale MrJediTV), albo w dokumencie "Tokyo-Ga" z 1985 roku, w reżyserii Wima Wendersa. 
Ale to dobrze, że wciąż jednak ktoś tu pozuje do zdjęć. Przeciętny gaijin przybywający w niedzielne południe do Harajuku, byłby zawiedziony, gdyby na moście zwanym potocznie Harajuku Cosplay Bridge nikogo nie spotkał. A tak ma szansę na pamiątkową fotkę, może nie z typową cosplayerką, a piosenkarką - ważne, że wystarczająco ekscentrycznie ubraną.


Natomiast mnich z pobliskiej świątyni, stojący obok z miską żebraczą, wydaje się być odporny na wszelkie mody i trwa w tym miejscu od lat.


Zaraz za mostkiem znajduje się park Yoyogi.


Do którego wchodzi się przez olbrzymią, drewnianą bramę Torii.


Na zwiedzanie parku zabrakło jednak czasu, więc wróciliśmy na Omotesandō.



Gdzie wypatrzyłem na gigantycznym ekranie reklamowym zajawkę z Pac-Manem :)


Cat street, to ulica pełna modnych butików, łącząca Harajuku z dzielnicą Shibuya. Niestety, podobnie jak Cat Street w Hongkongu, poza nazwą nie ma za wiele wspólnego z kotkami.



Załapałem się jeszcze na darmową degustację - Karaage z jajkiem na twardo?



Wróciłem na ulicę Takeshita, tam gdzie tworzy się moda młodzieżowa, z zamiarem kupienia fajnych ciuchów, które za parę lat dopiero będą "na topie" w Europie.



Zdecydowałem się na bluzę z kocimi uszkami. I jeśli nie będzie to hit sprzedażowy tego lata w Polsce, poczuję się mocno zawiedziony... ;)



1 komentarz: