Nie będę wyjaśniał i rozpisywał się czym jest Shenmue - kto nie miau okazji zagrać w nie lata temu na konsoli Dreamcast, ten nigdy nie zrozumie fenomenu. A kto miau, ten doskonale wie - i właśnie tym Graczom, którzy (jak ja) z niecierpliwością wyczekiwali od kilkunastu lat dalszych przygód Ryo Hazuki, dedykuję ten rozdział.
A pozostałym czytelnikom polecam na wstępie zapoznać się z recenzją NRGeeka, a jeśli pragną bardziej obeznać się z tematem, niech odwiedzą stronę shenmuedojo.net
Warto również przeczytać poprzedni rozdział na blogu, opisujący inne ciekawe miejsca w Yokosuce.
Kiedy w nocy z 15 na 16 czerwca 2015, na konferencji Sony podczas targów E3 (którą to oglądałem na żywo na streamie) niespodziewanie zapowiedziano Shenmue III, zachowywałem się podobnie, jak ci panowie w studio.
Tylko niestety brak na to dowodów, bo nie wpadłem na pomysł by nagrywać się po nocy kamerą i transmitować to w świat jak inni ;)
Już w 102 minuty uzbierano na Kickstarterze pierwszy milion dolarów. Z samego rana pobiegłem do sklepu z alkoholami, by uczcić to kocim piwkiem - niestety nie mieli Czarnego Kota (ani żadnych japońskich), stąd na zdjęciu ukraiński Obolon (do którego też mam spory sentyment) czekający na otwarcie kiedy uzbierają się dwie "bańki". Czyli jakieś 9 godzin od rozpoczęcia zbiórki - kolejny rekord Kickstartera! Oczywiście sam dorzuciłem ile mogłem i już tylko rok i 3 miesiące dzieli mnie od premiery :)
Shenmue to najważniejsza (i najpiękniejsza) gra w moim życiu. I kiedy ekscytowałem się przygodami Ryo Hazuki zimą 2000 roku (Dreamcasta dostałem na gwiazdkę) wiedziałem już, że jeśli kiedykolwiek zawitam do Kraju Kwitnącej Wiśni, z pewnością pojadę do miasta Yokosuka, gdzie toczy się akcja pierwszej części gry.
Po blisko 16 latach spełniło się moje marzenie i 20 maja 2016 roku ruszyłem śladami Ryo.
Dobuita street, gdzie rozgrywała się akcja znacznej części gry, przez te 30 lat (Shenmue mimo iż powstało w 1999 roku, to opowiada o wydarzeniach z 1986) musiała się trochę zmienić. A mimo to rozpoznałem charakterystyczne miejscówki - a może tak mi się tylko wydawało i tak zadziałała moja wyobraźnia w tym jakże niezwykłym, wręcz magicznym dla mnie miejscu?
Zapraszam na spacer po ulicy Dobuita.
Na samym początku ulicy znajduje się malutka świątynia - jej akurat nie było w grze.
Za to jakże cudny jest dźwięk tego gongu.
Shiro Kurita - military freak.
Trochę poniosła mnie wyobraźnia (Tom & Jack jest tak naprawdę barem :) ale uznałem, że jakoś akurat to zdjęcie najbardziej pasuje do powyższego - może dlatego, że przegapiłem prawdziwy sklep z akcesoriami wojskowymi ;).
Kolejne sklepy z ciuchami.
Sklep z jeansami.
I jego odpowiednik w prawdziwym świecie - chociaż wiele osób uważa, że inspiracją był inny sklep - Mikasa Vol. 2.
Jak widać, moda na Food Trucki dotarła do Yokosuki już w połowie lat 80-tych.
Niestety Tom Johnson wrócił do Ameryki, więc nie miałem okazji skosztować tych jego przepysznych hot-dogów :(
Kurtki zwane Sukajyan (inna nazwa to Yokosuka Jumper) wymyślono właśnie w tym mieście.
Po II Wojnie Światowej, amerykańscy żołnierze stacjonujący w Yokosuce (dla przypomnienia, wciąż znajduje się tu baza Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych) zaczęli przyozdabiać swoje wojskowe kurtki japońskimi motywami.
Modę szybko podchwyciła miejscowa młodzież, a w latach 60-tych rozprzestrzeniła się ona na całą Japonię. Obecnie trochę przygasła, choć wciąż jest popularna wśród niektórych subkultur. Nawet Ryan Gosling w "Drive" nosił kurtkę w tym stylu (ze skorpionem).
Zastanawiałem się nawet nad kupnem takiej pamiątki z Yokosuki - niestety kurtki są dość drogie (w przeliczeniu 600-1000zł), a wśród emblematów smoków, tygrysów, jastrzębi i węży nigdzie nie dostrzegłem kotka.
Kolejny sklep z Yokosuka Jumper w Shenmue.
I jego odpowiednik w rzeczywistości i to od 1947 roku!
Świeże rybki i owoce morza.
W tej budce Motoyuki Aoki smażył swoje śmieszne misioburgery :)
Za czym ta olbrzymia kolejka? Ano, za hamburgerami. Jak miałem się później przekonać (zwłaszcza w Tokio) taki widok to nic nadzwyczajnego - do miejsc popularnych i gdzie dobrze karmią, dość często ustawiają się podobnej długości "ogonki".
Wprawdzie w menu mają nie tylko burgery, ale to właśnie one cieszą się największą popularnością i są uważane za najlepsze w całej Yokosuce.
Konkretny przeciwnik - nie wiem czy bym dał radę się z nim zmierzyć ;)
Parking powinien być pusty!
A tak, jak niby pośród tych wszystkich aut miałem ćwiczyć ciosy? Jeszcze bym urwał jakieś lusterko przypadkowo, czy co ;)
W każdym razie, po treningu zawsze biegłem zrelaksować się w salonie gier, gdzie naprawdę można było pograć w tak klasyczne tytuły z 1985 roku jak Hang On, czy Space Harrier - zresztą oba zaprojektowane przez Yu Suzuki, czyli twórcę Shenmue!
Akurat na Dobuita Street nie widziałem żadnego salonu gier, ale zdjęcie tego wejścia do jaskini elektronicznej rozpusty pochodzi jak najbardziej z Yokosuki. Uważni obserwatorzy dostrzegą na dalszym planie Bębenek (w Taiko no Tatsujin można też zagrać w innej słynnej grze Segi - Yakuza 5 - ale to już odrębna historia :)
Kultowy automat z napojami z japońskiej wersji gry. Na potrzeby amerykańskiej i europejskiej, coca-colę zamieniono na jet cola.
No to przerwa na piciu - szkoda ze nie był to czerwony automat z colą, ale takie później też spotkałem - no i tym razem nie wygrałem niestety puszki z Shenhua...
A oto i dowód, że takie automaty wciąż istnieją w Yokosuce :)
Jeszcze trochę zdjęć z Dobuita street i filmik.
Dowód, że na Dobuita Street są kotki - wprawdzie z wystaw, ale to zawsze coś :)
Autobusy wciąż jeżdżą po Yokosuce, ale przez te 30 lat trochę zmienił im się kolor.
W Shenmue sporo łaziło się po knajpach.
W rzeczywistości, bary w południe były jeszcze pozamykane.
Widok na rozrywkową uliczkę z małymi barami i lokalami karaoke.
Większość lokali rozrywkowych jeszcze zamknięta. Podążamy za muzyką i trafiamy do małego baru na pierwszym piętrze. W środku tłok (czyli jakieś 6 osób, co jak na tak niewielką powierzchnię wydaje się faktycznie dużą liczbą) więc mówią, że nie ma miejsc. Dla odmiany wchodzimy do baru gdzie nie ma nikogo, poza dwiema dziewczynami śpiewającymi karaoke - barmanki? Czy może prostytutki? Nieważne, bo i tak nas wyrzucają, że niby zamknięte - tylko po co drą się do mikrofonu i mają otwarte drzwi na oścież... Próbujemy jeszcze w trzecim, gdzie faktycznie nie ma nikogo, ale drzwi są otwarte. I znów niepowodzenie, bo stojąca za barem mama-san bezceremonialnie nas wyrzuca i na nic zdaje się błagalne "biru kudasai". Ale przypominając sobie speluny w Shenmue i w jakie kłopoty wpakował się Ryo "lookin' for sailors", to może i dobrze, że nas nie obsłużono ;)
W Shenmue (jak i w każdej nawet najmniejszej wiosce w Japonii) musiał znaleźć się chram shintoistyczny.
W grze (w tym pudełku po prawej stronie) żył sobie mały kotek, którego można było dokarmiać (byle nie smażonym tofu - bo to akurat przysmak japońskich lisów a nie kotków :)
W rzeczywistości, aż takiego kociego szczęścia nie miałem i nic w pobliżu nie zamiauczało.
Były za to inne japońskie magiczne stworzenia - kitsune (lisy) ściśle związane z bóstwem Inari. Konkretnie to chyba zenko (dobre lisy), ale więcej o tym temacie przeczytacie dopiero w rozdziale 13 o słynnym Fushimi Inari w Kioto.
Schody, schody, schody, schody... te wirtualne i te w rzeczywistości - co tu więcej pisać :)
W porcie przede wszystkim ciężko harowałem jako operator wózka widłowego, którym też dla zabawy ścigałem się z innymi pracownikami :) Ale miałem też czas by kontemplować widoki - głównie na wojskowe okręty i znajdującą się w pobliżu wyspę.
Z zazdrością patrzyłem na tego wędkarza, gdyż w Shenmue nie posiadłem tej umiejętności. Dopiero mój "następca" Kazuma Kiryu z innej wielkiej serii Segi, Yakuza (Ryū ga Gotoku) mógł sobie powędkować :) BTW właśnie 6 część tej serii (z udziałęm samego Takeshi Kitano!), zaraz po Shenmue III, jest najbardziej wyczekiwaną przeze mnie grą - ale o tym też więcej przy okazji wizyty w Kamurocho...tzn w Kabukicho, ale dopiero w rozdziale 36 :)
Ciekawe czy kupował sprzęt w tym sklepie... ;)
Widok z parku Verny - wojskowe okręty, wyspa i gdzieś tam na horyzoncie jest i sam port.
Jeszcze parę zdjęć uroczych japońskich uliczek, w rzeczywistości wirtualnej i w realnym świecie.
Super, świetnie się czyta nawet jak się nie wie o tej grze nic. BRAWO Pers !
OdpowiedzUsuńCzad….
OdpowiedzUsuńOstatnio wspominałem jeżdżenie wózkiem widłowym w Shenmue… J
Może ja tez spełnię swoje marzenie i zapisze się na kurs….