poniedziałek, 21 marca 2016

Polska 12 - Toruń - Blaszany Kot




Największą kocią atrakcją Torunia jest Blaszany Kot - niestety nie każdy o tym wie.



Znajduje się na dachu kamienicy i spogląda z góry na przechodniów.


Dokładny adres to Rynek Staromiejski 8.


Według legendy, w kamienicy mieszkał dawno temu młodzieniec imieniem Józek (może to ten od "nie daruję ci tej nocy"? ;)



Józek miau kota, z którym praktycznie się nie rozstawał. Ale zaczęła się wojna i Józek poszedł na front.



Kot został sam. Bardzo tęsknił za Józkiem (który według jednej z wersji zginął na wojnie) więc codziennie wdrapywał się na dach i wypatrywał czy aby nie wraca.



Pewnego letniego dnia, był niezwykły wręcz upał. Kot jak zwykle udał się na dach. Niestety od gorąca roztopiła się smoła, łapki kota przykleiły się do dachu i tak już pozostał - do dziś wciąż wypatruje swojego przyjaciela.



W kamienicy znajduje się bar Miś (polecany wszystkim miłośnikom niedźwiadków, PRL-u i filmów Barei). Natomiast w piwnicy znajduje się Pierogarnia pod Blaszanym Kotem.


Lubię Stanisława Bareję (a zwłaszcza jego "Alternatywy 4"), ale jeszcze bardziej lubię koty - więc już wiadomo gdzie poszedłem się posilić :)


Wystrój wnętrza na pierwszy rzut oka nie zrobił na mnie większego wrażenia - a te świąteczne ozdoby były  trochę zbyt kiczowate.



Postanowiłem zamówić pierożki (no bo cóż innego miaubym brać w pierogarni - schabowego?;) Jest ich spokojnie z kilkanaście rodzajów - w tym takie rarytasy jak z golonką i chrzanem, kaszą gryczaną i boczkiem, czy szpinakiem, twarogiem i czosnkiem - choć i oczywiście klasycznych ruskich nie mogło zabraknąć.



Dostałem zestaw mieszany - porcja konkretna, a pierogi były bardzo smaczne.



Nie na darmo hasło reklamowe tego lokalu brzmi "mamy kota na punkcie pierogów" :)



Dopiero nieco sobie podjadłszy, zacząłem rozglądać się i zwracać uwagę jak bardzo koci jest wystrój.



Nie ma może aż 200 kotów, jak w pewnej restauracji w Kiszyniowie, ale ilość i tak robi wrażenie, zwłaszcza jak na tak mały lokal.


Zresztą sami popatrzcie :)


Wspiąłem się jeszcze na wieżę ratuszową, skąd miałem doskonały widok na kocią kamienicę.


Oczywiście na Rynku Staromiejskim jest mnóstwo sklepów z pamiątkami - kupię sobie magnes z Blaszanym Kotkiem...



Warto było pomarzyć, bo w realnym świecie, w Toruniu turystom wciskają jedynie gadżety z pienikiem, tudzież Kopernikiem. A z kotem? Co? To tu jest jakiś słynny kot? - nie ma jak dobrze poinformowani sprzedawcy. Bardzo to przykre, bo ileż można promować się jedynie słodkościami i astronomem. Mając w samym centrum miasta interesującą rzeźbę, w dodatku z fantastyczną legendą (plus z pół tuzina innych kocich atrakcji) nikt nie wpadł na pomysł by promować Toruń jako najbardziej kocie polskie miasto?
Koty na magnesach, koszulkach, drewniane figurki, kubki, talerzyki - tak promuje się Ryga, gdyż tam też znajduje się kocia kamienica (tyle, że z dwoma kotkami na dachu). Wiec jednak się da - i może w Polsce kiedyś też. A po tych wszystkich zjedzonych piernikach i wypitych piwkach (niektóre też o smaku piernika, o zgrozo) coraz bliżej mi, bym "pojechał do Rygi" :)




Ok zostawmy już w spokoju ten brak kociej wizji marketingowej, czy to że cholerne gołębie srają na biednego kotka i nikt go nawet nie wyczyści...
Jakby ktoś się zastanawiał, czym się żywi kotek, to ma odpowiedź na poniższych zdjęciach :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz