czwartek, 7 marca 2019

JAPONIA 33 - Tokio - Asakusa i Sensō-ji Temple + Sarazanmai anime pilgrimage



Asakusa to tradycyjna, charakteryzująca się niską zabudową dzielnica Tokio. W Edo, razem z sąsiadującymi terenami zwana Dolnym Miastem, była gwarnym, rozrywkowym obszarem o plebejskich korzeniach. Przed wojną pełna barów, restauracji, teatrów, kabaretów, herbaciarni i burdeli. Dziś nieco senna, z tanimi hotelami, barami z typowym japońskim jedzeniem i (ponoć) wciąż kilkudziesięcioma aktywnymi gejszami. Ma jednak na swoim teranie prawdziwy skarb - tu mieści się najstarsza świątynia w mieście, Sensō-ji. Odwiedza ją niemal każdy przybyły do japońskiej stolicy turysta. Nie ważne czy gaijin, czy mieszkaniec innej części Kraju Kwitnącej Wiśni, ponad 30 milionów osób każdego roku przekracza bramy świątyni. Na początek jednak trochę popkulturowo - w Asakusie rozgrywa się akcja zadziwiająco wielu gier.


W "Mario is Missing"z 1992 roku, okazuje się, że Sensō-ji jest zamknięta - trzeba odnaleźć i zwrócić skradziony lampion, z którego słynie świątynia (co wiąże się z odpowiedziami na kilka prostych pytań).


W bijatyce "World Heroes" od SNK, również z 1992 roku, jedną z aren jest malutki placyk przed Kaminarimon - Bramą Grzmotów. Za nią widać uliczkę Nakamise z kramami.
Zadziwiające, że zadbano nawet o takie detale jak gołębie, których faktycznie w Sensō-ji jest sporo.


Brama pojawia się też w RPG "Shin Megami Tensei III: Nocturne" wydanym na PS2 w 2003 roku.



Kaminarimon jest obecna w "Kikujiro". Nic dziwnego, wszak dziecięcy bohater filmu Kitano z 1999 roku, mieszka w Asakusie, a jego babcia pracuje w jednym z przyświątynnych sklepików.


A tu Ladybeard - australijski wrestler z zamiłowaniem do przebieranek w stroje pokojówek i były wokalista zespołu Ladybaby. W 2015 roku teledysk zatytułowany "Nippon manju" stał się internetowym fenomenem (blisko 27 milionów odwiedzin na YouTube). Sporo materiału nakręcono właśnie w Asakusie (a z innych turystycznych miejsc pojawia się Harajuku i oczywiście Akihabara). Zresztą zobaczcie sami :)



Ale wróćmy do gier. W wybitnym RPG "Persona 5" z 2016 roku na PlayStation 4, można zwiedzać wiele dzielnic Tokio. Asakusa ogranicza się do przyświątynnej Nakamise-dori, oraz Sky Tower (odpowiednik Tokyo Skytree).


W wydanej w 2016 roku "Tokyo Tatoo Girls" (PS Vita, PC) dostępnych jest mnóstwo dzielnic Tokio. Będąc w Asakusie, w Sensō-ji Temple, jedna z bohaterek przypomina sobie jak karmiła z ojcem gołębie... Wymienia też Bramę Grzmotów, mimo iż za nią znajduje Brama Skarbca. Lampion z Kaminarimon ma za to wytatuowany na brzuchu dziewczyna z dolnego zdjęcia :)


Akcja gry visual novel "Our World Is Ended" (PS4, Switch, PS Vita, PC) rozgrywa się w Asakusie.



W zręcznościówce na PlayStation 3 "The Last Guy" z 2008 roku, uciekając przed potworami, trzeba poprowadzić ocalałych w bezpieczne miejsca. Jeden z japońskich etapów rozgrywa się w dzielnicy Asakusa, a że widok oparty jest na mapach z Google Earth, można spodziewać się fotorealistycznej grafiki.




Również po Asakusie biegnie trasa z wydanej na Dreamcasta ścigałce "Metropolis Street Racer" z 2000 roku.


Duchowy następca wyścigów powyżej, "Project Gotham Racing" z 2001 roku na Xboxa, też oferuje możliwość ścigania się po Asakusie (i to nawet w pobliżu świątyni - jest widoczna na filmiku).




Powstała nawet gra planszowa o tej dzielnicy!



Jak wyglądała świątynia w epoce Edo, można zobaczyć w pierwszym odcinku anime "Ayakashi".



Nie mogło zabraknąć tego kadru w anime "Sarazanmai". Oryginalne dzieło Kunihiko Ikuhary, rozgrywa się właśnie w dzielnicy Asakusa. Stąd w tym rozdziale również małe anime pilgrimage :) Ponieważ serial obejrzałem już po porwocie z Japonii, nie będą to jednak ujęcia dokładnie takie same jak w anime - to ja musiałem tym razem kombinować i dopasowywać screeny do zdjęć z moich podróży.






Sensō-ji to najstarsza świątynia w Tokio. Jej powstanie, wiąże się z legendą - 17 maja 628 roku, dwaj bracia rybacy wyłowili z pobliskiej rzeki Sumida złoty posążek Bogini Kannon. Najpierw wzniesiono malutką kapliczkę, a w 648 roku powstały pierwsze zabudowania ku czci bogini.

Posążek ponoć wciąż jest tu przechowywany, ale nikt, poza głównym opatem nie ma dostępu do tego skarbu. Jedynie raz w roku, na widok publiczny wystawiana jest kopia.
Większość budynków to rekonstrukcje wyglądu z XVII wieku (świątynia poważnie ucierpiała podczas bombardowań w czasie II Wojny Światowej, a i wcześniej była wielokrotnie przebudowywana), co zupełnie nie przeszkadza wiernym, uznawać Sensō-ji za jedno z najświętszych dla buddyzmu miejsc w Japonii. Mimo takich tłumów, świątynia posiada swój unikalny (niektórzy może określą jako krzykliwo-jarmarczny) klimat, a okazałe bramy i budynki, na każdym zrobią wrażenie.



Na początku Brama Grzmotów - Kaminarimon. Łatwo ją pominąć, gdy wychodząc z metra idzie się na skróty.


Do świątyni prowadzi alejka (Nakamise-dori) z licznymi kramami (oświetlona nocą czerwonymi lampionami).




W czasie kwitnienia wiśni, jest tyle ludzi, że ledwo da się przecisnąć, więc nie polecam zwiedzania Senso-ji w tym okresie.




A tu kadr z "Kikujiro" i wspomniana wcześniej babcia pracująca.



Warto skusić się na japońskie przekąski, np. z nadzieniem sakury, czy anko - słodkiej pasty z czerwonej fasoli - ja akurat za nią nie przepadam, ale uważam, że przynajmniej raz, warto spróbować tego typowego japońskiego przysmaku.



Kotki, kotki... wszędzie kotki! :)




A tak wygląda od zaplecza. Wejście do sklepu na parterze, a na pięterku malutkie mieszkanie. Wiele kramów na Nakamise-dori, przekazywanych jest z pokolenia na pokolenie.



Sarazanmai anime pilgrimage.




Hōzōmon - Brama Skarbca. Na drugiej kondygnacji przechowywane są liczne skarby i sutry. Okazały czerwony lampion (z dość niecodziennym napisem) i dwa mniejsze czarne. Bramy pilnują (widoczni po bokach) strażnicy Nio.






Sensō-ji odwiedziłem z Kubą podczas mojej pierwszej podróży do Japonii, w 2016 roku.


Dla wielu "niedzielnych turystów" (ale obecnych tu każdego dnia) najważniejsze to mieć focię z wielkim czerwonym lampionem (jednym z trzech), obojętne co tam na nim pisze ;)


Widok spod bramy Hōzōmon.



Od drugiej strony Brama Skarbca też wygląda imponująco.



Można zauważyć wielkie słomiane sandały (owajari). Rozmiar w sam raz dla bóstw - wysokie na 4,5m, szerokie na 1,5m, ważą po kilkaset kilogramów. Ludzie dotykają ich, co ma zapewnić mniejsze zmęczenie przy pokonywaniu długich dystansów pieszo. Dodatkowo symbolizują one potęgę strażników Nio, którzy strzegą świątyni przed złem.



Zanim dotrze się do Głównego Pawilonu (Hondō), po drodze trzeba minąć wiele charakterystycznych dla buddyjskich świątyń "atrakcji".



Temizuya (zwana też chōzuya) to miejsce do rytualnego oczyszczenia - obmycia rąk i przepłukania ust. Typowe dla religii shinto. Chwila, ale przecież jestem w świątyni buddyjskiej i to jednej z najstarszych i największych! Nie ma jednak nic nadzwyczajnego, że czasami na terenie świątyni buddyjskiej, znajduje się shintoistyczny chram (i vice versa). Na prawo od głównego pawilonu, znajduje się Asakusa Jinja, wybudowana w 1649 roku i poświęcona rybakom, którzy wyłowili posążek Kannon.




Warto nadmienić, że w przypadku Asakusa Jinja, nie jest to rekonstrukcja.



Kadzidła to już domena buddyzmu. Olbrzymia kadzielnica w kształcie kotła (akurat na miarę tej olbrzymiej świątyni) stoi między Bramą Skarbca, a Głównym Pawilonem.


Wdychanie oparów kadzidła ma zapewnić zdrowie.


Tu można wylosować wróżby (omikuji).



Jeśli przepowiednia jest szczęśliwa, no to super. Jeśli nie, należy przyczepić papierową wróżbę do metalowych prętów.



Hondō. Tak określa się Główny Pawilon w świątyniach buddyjskich. W Sensō-ji nazywa się Kannondō, czyli Pawilon (Bogini) Kannon.



Tu również wisi (już trzeci) charakterystyczny dla tej świątyni, wielki czerwony lampion.



Trzeba swoje odstać w kolejce, by móc rzucić pieniążek i pokłonić się Bogini.



Czasami w sali z ołtarzem, odprawiane są sutry.



Można wylosować wróżbę, albo zakupić ochronne amulety omamori.




Warto unieść głowę wyżej, by zobaczyć ozdobne malowidła.


Sensō-ji odwiedzają szkolne wycieczki z całej Japonii.



Dla uczniów i uczennic z mniejszych prowincji, fotka z obcokrajowcem to też nie lada atrakcja.




Popularne jest (ale nie aż tak jak w Kioto) wypożyczenie kimona, albo odświętnej yukaty na spacer po świątyni.



Z terenu świątyni wyraźnie widać wysoką na 634 metry Tokyo Skytree.


Jak w prawie każdej dużej buddyjskiej świątyni, również i tu znajduje się pagoda.



Pięciokondygnacyjna i wysoka na 53 metry - ale to też rekonstrukcja.


Sarazanmai anime pilgrimage.



Kolejne typowe elementy dla świątyń buddyjskich - kamienne latarnie, pamiątkowe tablice, nagrobki, statuy świętych... Spostrzegawczy fani mangi (ja niestety okazałem się gapą wtedy ;) mogą poszukać kamiennych figurek yokai z "Gegege no Kitaro".





Japońskie karpie koi. Ozdobne i jako rybki szczęścia nigdy nie trafiają na talerz, za to często dokarmiane przez turystów (jak widać, również w twardej walucie ;) żyją i po 30 lat.


Pomnik gołębi? Trochę ich nad świątynią lata, a jak dowiedziałem się z pewnej gry, ludzie je dokarmiają.




W maju 2017 roku odwiedziłem jeszcze raz Sensō-ji, tym razem w czasie Sanja Matsuri. To chyba najpopularniejszy tokijski festiwal, a świątynię w czasie trzech dni odwiedza blisko 2 miliony ludzi.
Co ciekawe, jest to święto Asakusa Shrine i upamiętnia rybaków, którzy wyłowili posążek Kannon, ale jak wiemy, ten shintoistyczny chram znajduje się na terenie buddyjskiej świątyni Sensō-ji, więc ludzi wszędzie jest pełno. Niestety pochody z mikoshi i inne najciekawsze atrakcje mnie ominęły (musiałem być w tym czasie w innych - kocich - miejscach) ale trochę świątecznej atmosfery udało się uchwycić.



Na uliczkach Asakusy stały przenośne mikoshi gotowe do pochodu. Jak coś takiego wygląda? Odsyłam do rozdziału 24 o Hanazono Jinja matsuri w Shinjuku, choć to w Asakusie ma oczywiście większy rozmach.


Hōzōmon pięknie prezentuje się  nocą.



W czasie majowego matsuri, po zmierzchu zapalane są na terenie świątyni liczne ozdobne lampiony.


Kolorytu dodaje też mnóstwo festiwalowych straganów, czasami z takimi atrakcjami jak łowienie rybek, strzelanie do fantów, sprzedaż japońskich masek, w większości jednak są to stoiska z pysznym jedzeniem (okonomiyaki rulez!).  Możecie zobaczyć je na filmikach poniżej.





Główny Pawilon zamknięty (o ile pamiętam, było już grubo po dziesiątej wieczorem), a objedzeni przekąskami (i często po kilku piwkach, lub sake) turyści odpoczywają siedząc na kamiennych schodach.


Na koniec części o Sensō-ji, zapraszam na trzy spacery po świątyni i okolicach. .

Czerwiec 2016 roku podczas podróży z Kubą:




Maj 2017 roku w czasie matsuri:




Maj 2017 nocą, po zakończeniu matsuri - najbardziej jedzeniowy :)



Dalsze zwiedzanie Asakusy.
Na pierwszym planie ryksze. Dalej, po drugiej stronie rzeki oryginalny budynek browaru Asahi, który kształtem przypomina kufel piwa w pianką (hmm ciekawe po ilu piwach ;) Większości kojarzy się jednak z wielką złotą kupą, stąd też potoczna nazwa "kin no unko", co można przetłumaczyć jako złoty "klocek" (inna sprawa, że maskotki kupek w kolorze złotym ponoć w Japonii przynoszą szczęście :)


Sarazanmai anime pilgrimage. Wszystkie kolejne rysunkowe screeny, które pojawią się w tym rozdziale, pochodzą również z tego anime.



Przejażdżki rykszą, są tu bardzo popularne.





Pod "Złotą Kupą" śpiewały też wokalistki(?) grupy Ladybaby w teledysku "Nippon manju" :)


To jeszcze parę widoczków - z anime Saranzamai i z rzeczywistości.








Rzeka Sumida - można wybrać się w rejs statkiem, bo bulwary niestety słabo zagospodarowane - nawet ławek nie ma, by usiąść i pogapić się na wodę. W japońskich miastach zdecydowanie za mało jest ławek, koszy na śmieci i... knajpianych ogródków, by na świeżym powietrzu można było kulturalnie napić się piwka :)




Senne, wąskie japońskie uliczki, pamiętające czasy ery Showa, to częsty widok w tej dzielnicy.


Tak samo jak Japonki zmierzające do Senso-ji w odświętnych yukatach.



Właściciel tej restauracji nie życzy sobie obecności kotków w pobliżu, dlatego poustawiał plastikowe butelki z wodą, które (ponoć) mają odstraszać sierściuchy.



A ten właściciel sklepu raczej kotki lubi ;)



Ten również :)



Zadaszone handlowe alejki (shotengai) to nieodłączny element każdego miasta, a w przypadku większych aglomeracji, nawet każdej dzielnicy.





Można wygodnie spacerować w czasie deszczu. Są liczne restauracje, kawiarnie i sklepy, oraz charakterystyczne dla danego shotengai elementy dekoracyjne (chorągiewki, lampiony). Na tej alejce dominuje motyw najwspanialszy z wspaniałych - kotka maneki-neko :)



A na wystawach tak fantastycznie odwzorowane potrawy z plastiku, że aż ślinka cieknie. Zarówno w wersji japońskiej jak i europejskiej.



Muszę sobie kiedyś sprawić taką sztuczną pizzę (i kufelek piwa), co by zawsze stały u mnie na stole (stoliczku nakryj się) i cieszyły wzrok :)
Zresztą niecały kilometr, na wschód od Senso-ji, znajduje się ulica Kappabashi, gdzie sprzedają takie pyszne plastikowe produkty.



W 2019 roku wreszcie odwiedziłem tą ulicę.







Znajduje się tu wiele sklepów zajmujących się sprzedażą plastikowych replik jedzenia. Cena zależy od jakości wykonania, ale mówiąc szczerze, tanio nie jest. Kufel pełen piwa, z pianką, wykonany tak pięknie, że "zaraz chce się napić", to ponad 300zł.




 Sporo jest również sklepów z garnkami i różnymi akcesorjami do kuchni.


 I oczywiście Kappy na każdym rogu :)






A oto,. co o Kappie wspomina Michael Dylan Foster, w książce "Yokai - tejemnicze stwory w kulturze japońskiej".


Odkryłem tajemniczy zaułek Kappy, ze złotym posągiem tego sympatycznego yokai'a.




W anime Sarazanmai, rozgrywały się tu kluczowe sceny.





W Sogenji Temple (świątyni Kappa) jest nawet zasuszona ręka tego yokai - prawdziwa relikwia! Wszyscy, którym podobał się pinku-musical "Underwater Love" muszą tam pójść ;)



Wejście takie niepozorne, między bydynkami mieszkalnymi.



Ale po przekroczeniu bramy, widać już, że to najprawdziwsza świątynia buddyjska, nawet cmentarz jest.



Od innych, różni się tylko tym, że pełnjo tu Kapp (i gościnnie innych yokai).





Zamiast monet, zostawia się w darze ogórki - przysmak Kappy. Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem będziedzie zajadać się kappamaki w jakimś barze sushi :)


 Za drzwiami (niestety zamkniętymi) trochę historii świątyni i osławiona ręka Kappy!


Asakusa słynna jest z Senso-ji i to przede wszystkim dla niej turyści tu przybywają. Ale przecież w tej dzielnicy jest też wiele innych świątyń, które warto zobaczyć. O kociej Imado Shrine już pisałem w rozdziale 27. Miło spędziłem czas w buddyjskiej świątyni Honryuin.




Ushijima Shrine, to shintoistyczny chram zlokalizowany po drugiej stronie rzeki Sumida.




Do każdej, nawet malutkiej świątynki warto zerknąć na chwilę, bo w wielu z nich (mimo iż nie są to żadne neko-dera czy neko-jinja) mieszkają sobie kotki :)



Albo mają kotka maneki-neko jako element dekoracji.




Co jeszcze ciekawego można zobaczyć w Asakusie? Fani "Taiko no Tatsujin" mogą pójść do Muzeum Bębnów (Taikokan).



Niedaleko znajdowała się niegdyś największa w całej Japonii dzielnica czerwonych latarni - Yoshiwara (ale więcej o tym w rozdziale 37).




Hanayashiki Amusement Park, to lunapark w którym czas zatrzymał się dawno temu - kusi karuzelami z czasów ery Showa (i kręcili w nim sceny do filmu "Map of the Sounds of Tokyo" w reżyserii Isabel Coixet).




A na ulicach, można zobaczyć takie oldskulowe autka.

Stary, a jakże kawaii :)



Kiosk z papierosami. Jeśli ktoś jest palaczem, to mile go zaskoczą ceny fajek (podobne, czasem i trochę taniej niż w Polsce), a także kilkanaście japońskich marek które może wypróbować - Peace, Mevius, hi-lite, czy tamtejsze "popki" w miękkim zielonym opakowaniu, z nazwą napisaną tylko w kanji i tańsze o 100 jenów od innych szlugów.
Pamiętać tylko należy, by nie palić na ulicy. Dobrze, że zazwyczaj obok sklepów konbini są palarnie, a w większości knajp i restauracji nie ma zakazu, więc można sobie puścić dymka do piwka :)
Na zdjęciu, właściciel tabaki sprawdza na globusie, gdzie leży Polska - wcześniej poczęstowałem go specjalnie przywiezionym do Japonii na takie okazje sobieskim :)



Przed dworcem Minami-Senju stoi pomnik japońskiego poety Bashō.



W Asakusie również są kościoły.


I domy rybaka :)


A nawet budynek z ninja na dachu.



Gdzie w pobliżu, trafiłem na występ idolek.





Są oczywiście i kocie kawiarnie.


Można obserwować wschód słońca. Zachód też :)



A przy okazji matsuri, trafić na targi staroci.



A im bliżej dworca Ueno, tym więcej pand. Są główną atrakcją Ueno Zoo, dlatego okolica (z dworcem włącznie) musi być odpowiednio pandowa :)



Jak widać na mapce z Sarazanmai, Asakusa rozciąga się terenie od dworca Ueno, do rzeki Sumida.



W tej dzielnicy mieści się też wiele tanich hoteli i hosteli. Za pokój 1-osobowy w japońskim stylu w Hotel Fukudaya płaciłem około 100 złotych.




Na nocną przekąskę wstąpiłem do lokalu GAO.


Specjalizuje się w japońskich przekąskach z ryżu znanych również z polskich sklepów - onigiri. Tylko, że tu w wersji na ciepło yaki-onigiri!


Sympatyczna atmosfera, właściciel mówiący po angielsku, dobre jedzonko i oczywiście koci wystrój - zostałem tam na dłużej :)


A czy warto odwiedzić Asakusę w czasie kwitnienia wiśni?




W okolicach Sensō-ji Temple są koszmarne korki (na chodniku). Przejście pół kilometra zajmuje nieraz i pół godziny.







Ale wystarczy trochę "zgubić" się na bocznych uliczkach, a można trafić na urocze skwerki z drzewkami wiśniowymi, gdzie miejscowi świętują hanami.





Hokusai namalował słynne 36 widoków na Górę Fuji.
Poniżej, na zakończenie, przedstawiam 10 widoków na Tokyo Skytree. Ten drugi najwyższy budynek na świecie znajduje się wprawdzie już po drugiej stronie rzeki Sumida, w okręgu o tej samej nazwie (Asakusa znajduje się w okręgu Taitō), ale doskonale jest widoczny, niemal z każdego miejsca w dzielnicy, co chyba zdążyliście już zauważyć :)






A już totalnie na zakończenie, coś dla najbardziej ciekawskich Japonii kotków ;)
Tak wyglądała Sensō-ji 50 lat temu (oglądać od 43:16)






3 komentarze:

  1. Filmiki fajnie przybliżają klimat. Pianka na budynku browaru Asahi faktycznie nie przypomina czapy na piwie. A propos Yoshiwary: spragnieni rozkoszy goście musieli zostawiać miecze w "przechowalni" przy wejściu do tej dzielnicy uciech, ponoć dla własnego bezpieczeństwa, bo często odwiedzali ją dobrze wstawieni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie. Było tak jak na Dzikim Zachodzie, że broń się zostawiało przed wjazdem do miasta. W przypadku Yoshiwary również dla bezpieczeństwa kurtyzan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba, poza tym, alkohol i bron to złe połączenie :D

      Usuń