środa, 26 kwietnia 2017

JAPONIA 16 - Tashirojima - Kocia Wyspa 1/2




Pobudka o 6 rano. Niecałe 10 minut na zjedzenie śniadania - trzeba się było spieszyć, by zdążyć na pociąg do Ishinomaki.



Na dworzec jedziemy taksówką - taką z automatycznie otwierającymi się drzwiami z tyłu :)


Do Ishinomaki (gdzie znajduje się port, z którego odpływają promy na Kocią Wyspę) kursują już zwykłe pociągi, a nie shinkanseny. Ale oczywiście JR Pass i na takie działa.


W przewodniku sprawdzam gdzie leży zatoka Matsushima (mniej więcej w połowie drogi między Sendai a Ishinomaki). Jest tam jeden z tych "trzech słynnych pejzaży" Japonii. Widokiem na setki malutkich wysepek porośniętych sosnami, zachwycał się m.in. znany poeta Bashō.


Ponieważ pociąg jedzie wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, całkiem możliwe, że to jedna z 260 wysepek Matsushimy :)


Warto przypomnieć, że prefektura Miyagi strasznie ucierpiała w wyniku trzęsienia ziemi 11 marca 2011 roku, kiedy to fale tsunami zalały wiele miasteczek, pochłaniając tysiące ludzkich istnień. Jednym z tych miast, które doznało największych zniszczeń, było właśnie Ishinomaki, do którego zmierzaliśmy.


Z dworca wsiedliśmy do kolejnej taksówki, która zawiozła nas do portu - położonego znacznie dalej od centrum, niż się spodziewałem.



Bliskie spotkanie pierwszego stopnia - z daleka wygląda jakby to UFO miauo kocie uszka :)




W tym budynku kupuje się bilety na prom.


Jak widać, miejsce przyjazne kotkom, choć to przecież jeszcze nie jest Kocia Wyspa.


Przejazd promem na Tashirojimę tam i z powrotem, kosztuje 2460 jenów.




Teraz tylko musieliśmy odnaleźć właściwy statek :)



Odpływamy!




Szybki tour po naszej łajbie :)




Strasznie wiało, więc założyłem kocią czapkę, którą kupiłem kiedyś na Magnificonie :)



Jeśli ktoś cierpi na chorobę morską, polecam zażyć aviomarin, czy też jakiś japoński odpowiednik.



Można karmić mewy.


I podziwiać widoki.




Rejs trwa około 40 minut. Trzeba pamiętać, że najlepiej wysiąść dopiero w drugim porcie na wyspie.


Czyli nie w tym małym Odomari (gdzie w sumie też można, ale będzie się miało znacznie dalej do kocich atrakcji).



Tylko w porcie Nitoda. Zresztą namalowane kotki wyraźnie informują, że to właściwe miejsce.
Aha i na wyspę psom wstęp wzbroniony!


Hurra jestem na Kociej Wyspie :)


Szybko wypatrzyłem pierwszego kotka :)


Akurat dobierał się do świeżo złowionej rybki :)




Nawet znaki przy barierkach są kocie!


Zaraz też przybiegł powitać mnie kotek.



Wyciągnąłem specjalnie kupione wcześniej jedzenie, bo go poczęstować


I nakarmić resztę tej kociej ferajny :)



Okazało się, że kocie żarcie najlepiej zostawić w tym pojemniku. Później mieszkańcy sprawiedliwie rozdzielają je wśród kotków które akurat są głodne - mam nadzieję, że Jack z serii filmów "Nyanko the Movie" też się załapie :)



Najważniejsze by nie kłaść jedzenia i nie karmić kotków na środku drogi. Wprawdzie aut jest mało na Kociej Wyspie, ale jednak są.


A tu fragment "Nyanko the Movie 2" poświęcony Jackowi z Kociej Wyspy:




Luna-baluna? Czy jak to tam było w "Czarodziejce z Księżyca" :)


Zostawiłem sobie jednak trochę kalmarów, którymi częstowałem napotkane koty.


Wioska Nitoda lata świetności ma już za sobą.


Kilkadziesiąt lat temu żyło tu 1000 osób, obecnie mieszka zaledwie 80 - większość już w podeszłym wieku. Tsunami w 2011 (a wcześniej sztorm w 2006) zniszczyło kilka domów, ale (w porównaniu do tego co się stało na wybrzeżu) na szczęście wyspa zbytnio nie ucierpiała. Ponoć nikt nie zginął, a koty zaczęły się dziwnie zachowywać przed trzęsieniem ziemi.



Na wyspie Tashiro jest właściwie tylko jeden sklep + kilka vending machines. Jednak w tym po lewej, papierosów już chyba nie kupicie...



Trudno zliczyć wszystkie, ale na wyspie żyje kilkaset kotów. Podczas kilkugodzinnego pobytu spokojnie widzieliśmy ponad 100, a nie łaziliśmy przecież po całej wyspie.



Niektóre bardzo dostojnie pozowały do zdjęć.


A inne trochę mniej :)



Zadecydowaliśmy, że idziemy najpierw w prawo.



Droga do Kociej Świątyni biegła przez las, a Japończycy uczyli się wymawiać słowo "cześć" :)




Bez problemu można przechadzać się wśród dziko rosnących bambusów.


Przyroda wzięła we władanie opuszczone domy.


I samochody dostawcze.



Weszliśmy na teren opuszczonej szkoły, by zrobić sobie przerwę na szluga - żaden nauczyciel już nas nie pogoni;)


Zabrakło czasu, by zajrzeć do budynku - poza tym, po obejrzeniu kilkudziesięciu japońskich horrorów wiem, że raczej nie powinno się wchodzić do takich miejsc ;)



Przed większością szkół można zobaczyć taki posąg. Dziewczynka pochłania wiedzę z książki, nawet kiedy niesie na plecach drewno na opał.


A jeśli już jesteśmy przy szkolnych tematach - obejrzyjcie koniecznie wzruszający film z 1954 roku "Twenty-Four Eyes ", a zupełnie inaczej spojrzycie na pracę nauczyciela.




Dotarliśmy pod Kocią Świątynię.



Neko-jinja to shintoistyczny chram. Pilnowany jest nie przez kotowane komainu, ale prawdziwe dwa czarne kotki :)



W przeszłości mieszkańcy wyspy hodowali jedwabniki, a koty pomagały pozbyć się myszy. W epoce Edo (1603-1868) rozwinęło się rybołówstwo. Wielu rybaków spoza wyspy, często zostawało na noc, więc łakome kotki oczywiście przychodziły, by łasząc się wybłagać smaczne kąski. Ludzie zaczęli uważniej przyglądać się kotom, często interpretując ich zachowanie jako wyznacznik pogody. Wierzyli także, że koty przynoszą szczęście - a szczęście dla nich = udany połów :)


Pewnego dnia, pewien rybak zbierając kamienie do sieci, niechcący upuścił jeden, który spadając zabił kotka. Tak mu było przykro, że pochował zwierzę właśnie w tym miejscu. W Japonii wierzy się, że zabicie kota sprowadzi klątwę na całą rodzinę, dlatego też, aby przebłagać bóstwo (oraz dalej zapewnić szczęście w połowach ryb), powstała tu Kocia Świątynia.


Jak widać, jest to bardzo malutkie kocie sanktuarium - jednak podobnie jak i w innych shintoistycznych chramach, mamy bramę Torii, malutką skrzynkę na monety, dzwonek, linę shimenawa etc. Więcej o religii shinto możecie dowiedzieć się z doskonałego poradnika "shintoizm dla zielonych".


Ciekawe którego dnia w roku, odbywa się tu kocie matsuri? Ponoć obnosi się po wiosce olbrzymią statuę kota!



Jest dużo figurek kotków, ale też kamieni, co oczywiście wiąże się z historią powstania Neko-jinja.



Obszedłem Kocią Świątynię dookoła.



Trzeba przyznać, że logo ma bardzo kawaii!



Obejrzyjcie jeszcze filmik!




Niestety czas gonił i trzeba było ruszać dalej, do innej części wyspy, zwanej Manga Island.
Skąd taka nazwa? O tym dowiecie się już wkrótce :)


Na koniec zwiastun filmu dokumentalnego "Cat Heaven Island", który możecie kupić TU.
Ja już wiem co będę oglądał podczas Dnia Kotka, 17 lutego 2018 roku :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz