Na dworcu w Ostravie można sobie kupić pociąg-zabawkę. Pendolino jeździ po czeskich torach już od 2005 roku.
W mieście rozlepione są plakaty jutrzejszego koncertu słynnego czeskiego barda Jarka Nohavicy, który notabene właśnie w Ostravie mieszka.
Jadę kilka przystanków tramwajem i docieram do restauracji U Kocoura - wejście od ulicy Jurečková.
Dochodzi 8 wieczorem, więc trochę zgłodniałem, a tu kuchnia już zamknięta - muszę pocieszyć się piwem :)
Jeśli zaś chodzi o koci wystrój, mają małą drewnianą figurkę kotka - liczyłem na więcej.
Toalety mają koedukacyjne, w podziemiach.
Do następnej restauracji idzie się kilka kilometrów jedną ulicą - 28. října. Nie, żebym nie lubił spacerów... ale że jestem głodny i czas ucieka, to podjechałem tramwajem :)
Zátiší U Kocoura mieści się przy hotelu Paradise na ul. 28. října 272.
Mam ochotę na danie Kočičí drápky v těstíčku s chilli omáčkou (kocie pazurki na ostro!). W rzeczywistości są to pokrojone w paski smażone kawałki kurczaka w cieście z sosem chili. Tak przynajmniej się dowiedziałem, bo niestety dania tego (ani żadnego innego) nie dane mi było skosztować. Dlaczego zamykają kuchnię już o 20-tej, skoro lokal jest czynny do godziny 23:00?
Koci wystrój też nie zachwyca. Standardowa drewniana figurka kota...
...oraz dziwaczna rzeźba którą pokazała mi kelnerka - najwyraźniej zatroskana, że nie mogła nakarmić głodnego Kociego Podróżniczka ;)
Niech ten talerz Was nie zwiedzie - zastawa przygotowana już na jutrzejsze śniadanie dla gości hotelu - czyżby wspominana (choć bez sentymentu) zupa mleczna znana z polskich kolonii?
Kotlecik mielony za 3 zeta i ostatnie już piwko "na dobry sen" za 3,5 zł. Powiedzmy szczerze - wymarzona kolacja to nie jest ;)
W oczekiwaniu na pociąg dorwałem się do gabloty, gdzie można trochę "pokręcić" rozkładami jazdy.
O 23:30 nadjeżdża pociąg do Karlovych Var. Przede mną 9 godzin snu - na szczęście mam miejsce sypialne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz