Do miasta przyjeżdżam późnym wieczorem. Od razu kieruję się na ulicę Первомайская - bo na ulicy Pierwszomajowej właśnie, niedaleko teatru lalek znajduje się pomnik kota.
Niestety kompozycję psuje ustawiony obok kiosk i lodówka na napoje.
Pytam się w kiosku czy mają chociaż kartki pocztowe, bądź magnesy z tym kotkiem, a sprzedawczyni patrzy się na mnie jak na wariata - widać nie zależy im jakoś specjalnie na promocji miasta, a szkoda.
Żegnam się z kotkiem, współczując mu takiego towarzystwa i udaję się do miejsca które wypatrzyłem zza okien autobusu.
Odpoczywam chwilę przy piwku, ale to nie koniec atrakcji na dziś :)
Przy kinoteatrze znajduje się okazały pomnik astronoma.
Spaceruję dalej ulicą Leninskaja.
Co mnie zaciekawia, to że ludzie zmierzają tylko w jednym kierunku - idę więc za nimi.
Powoli dochodzę do placu Sowieckiego.
Podniosła atmosfera - jest i oczywiście Kolumna Zwycięstwa, płonie wieczny ogień.
Przypadkowo robię fotkę ducha - rekina?
O ile sztuczne ognie mogą "cieszyć oko", to w tle cały czas przygrywa orkiestra z piosenką "Deń Pobiedy" która od jakiejś godziny "gwałci" moje uszy - no zresztą posłuchajcie ;)
Najgorsze, że zostaje TO w głowie i nawet po paru dniach, ni stąd ni zowąd, zaczyna się samoczynnie nucić melodię ;)
Równowagę psychiczną pomaga mi odzyskać lód z czarnym kotkiem :)
Grubo po północy docieram na dworzec kolejowy.
Pociąg do Baranowicz już na mnie czeka.
Tym razem wybieram do spania "kultowy" wagon płackartnyj - poza mną jadą nim jeszcze dwie osoby :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz