sobota, 16 sierpnia 2014

Białoruś 05 - Mohylew



Do miasta przyjeżdżam późnym wieczorem. Od razu kieruję się na ulicę Первомайская - bo na ulicy Pierwszomajowej właśnie, niedaleko teatru lalek znajduje się pomnik kota.
 


Niestety kompozycję psuje ustawiony obok kiosk i lodówka na napoje.


Pytam się w kiosku czy mają chociaż kartki pocztowe, bądź magnesy z tym kotkiem, a sprzedawczyni patrzy się na mnie jak na wariata - widać nie zależy im jakoś specjalnie na promocji miasta, a szkoda.


Żegnam się z kotkiem, współczując mu takiego towarzystwa i udaję się do miejsca które wypatrzyłem zza okien autobusu.


Nad rzeczką ustawionych jest kilka knajp - zwłaszcza po zmroku to bardzo klimatyczne miejsce (i nie widać bloków w tle :)


Odpoczywam chwilę przy piwku, ale to nie koniec atrakcji na dziś :)


Przy kinoteatrze znajduje się okazały pomnik astronoma.



Spaceruję dalej ulicą Leninskaja.


Co mnie zaciekawia, to że ludzie zmierzają tylko w jednym kierunku - idę więc za nimi.


Powoli dochodzę do placu Sowieckiego.


Przygrywa orkiestra, a ludzie czekają na salut - sztuczne ognie. No tak, przecież dziś Dzień Zwycięstwa.


Podniosła atmosfera - jest i oczywiście Kolumna Zwycięstwa, płonie wieczny ogień.


Przypadkowo robię fotkę ducha - rekina?


Zaczynają się fajerwerki. Nie rozumiem tej zbiorowej ekscytacji, ale można chwilę postać i popatrzyć.


O ile sztuczne ognie mogą "cieszyć oko", to w tle cały czas przygrywa orkiestra z piosenką "Deń Pobiedy" która od jakiejś godziny "gwałci" moje uszy - no zresztą posłuchajcie ;)
Najgorsze, że zostaje TO w głowie i nawet po paru dniach, ni stąd ni zowąd, zaczyna się samoczynnie nucić melodię ;)



Równowagę psychiczną pomaga mi odzyskać lód z czarnym kotkiem :)


Grubo po północy docieram na dworzec kolejowy.


Pociąg do Baranowicz już na mnie czeka.


Tym razem wybieram do spania "kultowy" wagon płackartnyj - poza mną jadą nim jeszcze dwie osoby :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz