Podróż autobusem z Grodna do Brześcia trwa 4 godziny.
Część trasy przecina Puszczę Białowieską.
Do Brześcia przyjeżdżam około 15-tej.
Spaceruję ulicą Sowiecką - głównym deptakiem miasta.
Mijam pomnik 1000-lecia Brześcia - warto przyjrzeć się dokładniej stojącym pod aniołem postaciom.
Ładnie prezentuje się też Ogród Zimowy.
Czas zjeść coś konkretnego - w Grodnie nie było okazji ;) Będąc za granicą, zawsze przynajmniej raz próbuję pizzy :) Ta jest całkiem smaczna, choć mogłaby być bardziej dopieczona.
Zlatują się wróble na wyżerkę, to rzucam im kawałki brzegów. Dobrze, że nie są tak bezczelne jak ich kuzyni przy dworcu w Kijowie - potrafiły wyjadać mi frytki z talerza ;)
W Brześciu jest bardzo wiele latarni o fantazyjnych kształtach.
Często związanych z jakimiś miejskimi legendami.
Na rogu Sowieckiej i Puszkińskiej słyszę miauczenie ;)
To ostatni już koci pomnik podczas tej wycieczki.
Za to chyba najładniejszy.
Przedstawia naturalnych rozmiarów koty, siedzące na kominie.
Te na górze chyba bardzo się lubią :)
Pogłaskać można za to tego niżej. Drapię go też za uszkiem, a po chwili podchodzi para starszych turystów z Niemiec i robi to samo ;)
Ale czas lecieć dalej - Brześć ma jeszcze dwie ważne atrakcje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz