W maju 2014 roku odbywały się w Mińsku Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie. Dla kibiców umożliwiono wjazd na Białoruś bez wizy - wystarczał zakupiony bilet na dowolny mecz, oraz paszport oczywiście. Białoruś to nie jest jakieś turystyczne eldorado i w normalnych okolicznościach wcale tak łatwo nie idzie się tam dostać - czasochłonne załatwianie wizy, uzyskanie zaproszenia, potwierdzenie rezerwacji w hotelu, jakaś polisa ubezpieczeniowa wystawiona przez konkretną firmę... to wszystko wymaga sporej cierpliwości i zachodu. Dlatego skorzystałem z tej niepowtarzalnej okazji - wiedząc, że na terenie Białorusi znajduje się sporo kocich pomników, bez wahania nabyłem najtańszą (nieco ponad 20zł) wejściówkę na pierwszy z brzegu mecz, spakowałem się i wyruszyłem do kraju, który wprawdzie sąsiaduje z Polską, ale wciąż za dużo o nim nie wiemy.
W pociągu interregio do Warszawy - wagony bezprzedziałowe z wygodnymi fotelami, czysto, cicho, klimatyzacja działa... no słowem "po europejsku" :)
Czytam sobie książkę o Mińsku i podróż mija bardzo szybko.
Pociąg punktualnie dojeżdża na stację Warszawa Zachodnia. Mam jeszcze 2 godziny do odjazdu autobusu, więc pora coś przekąsić w przydworcowym "chińczyku". Kurczak na gorącym półmisku - ani gorszy ani lepszy od innych kurczaków na gorących półmiskach serwowanych w tysiącach barów orientalnych rozsianych po całej Polsce - zjadliwy i to jest chyba najważniejsze :)
O 13:00 wsiadam w autobus do Brześcia. Tzn autobus jedzie wprawdzie do Mińska, ale znacznie taniej i przede wszystkim wygodniej wychodzi wysiąść zaraz za granicą i do białoruskiej stolicy dojechać pociągiem sypialnym. Odpada wtedy też kłopot "co do licha robić w Mińsku po przyjeździe o 2 w nocy?" ;)
Na granicy polsko-białoruskiej wszystko poszło nad wyraz sprawnie - "kibiców" z biletami na Mistrzostwa Świata przepuszczali bez jakiejś większej kontroli.
Do Brześcia dojeżdżam pod wieczór i od razu wita mnie plakat kociego filmu animowanego, którego premiera wypada akurat dzisiaj - heh co za koci zbieg okoliczności! Myślę sobie - Ruscy zrobili pierwszą fajną animację od czasów "Wilka i Zająca" (Ну, погоди-tu odcinek z kotkiem :) i "Kiwaczka" (Чебурашка)...
Po powrocie do domu i sprawdzeniu w necie, okazało się że to nie żadna rosyjska animacja "Kot Grom", a film produkcji belgijskiej "House of Magic" :)
Idę w kierunku dworca kolejowego.
Za 130 000 rubli białoruskich (niecałe 40zł) kupuję bilet na nocny pociąg sypialny do Mińska.
W kiosku można nabyć różne męskie perfumy po 3zł - ciekawe jak pachnie taki Sasza? ;)
Jeszcze tylko szybka kolacja - piweczko i suszone kalmary - tak popularne w krajach byłego ZSRR, ale będące również przysmakiem w Japonii!
Dopijam powoli piweczko i szykuję się do spania, a tu zagląda do przedziału milicjant i uprzejmie acz stanowczo informuje, że w pociągu pić piwa nie wolno. Że co? Mam pusty przedział dla siebie i nie mogę się nawet napić piwka "na dobranoc"? W ukraińskich i rosyjskich pociągach byłoby to nie do pomyślenia.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane i proszę o więcej takich artykułów.
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń