niedziela, 24 sierpnia 2014

Białoruś 11 - Brześć



Idę do polecanej restauracji Juliusz Verne, na skrzyżowaniu ulic Gogola z Karola Marksa.
Nie dlatego bym był specjalnie głodny - w końcu dopiero co zjadłem pizze - ale bardzo cenię autora "Podróży do wnętrza Ziemi", a jedną z moich ulubionych książek jest "Latarnia na krańcu świata".


Jest elegancko i drogo - choć oczywiście nie aż tak jak w słynnej restauracji Le Jules Verne na Wieży Eiffla. Ale 15zł za piwo to już całkiem spora kwota jak na białoruskie standardy - inna sprawa, że nie mieli żadnego białoruskiego, więc wziąłem czeskiego pilsnerka.


Spodziewałem się wystroju trochę bardziej nawiązującego do książkowych historii - a nie tylko pseudo-wiktoriańskiego stylu, ze zdjęciami XIX wiecznego Londynu porozwieszanymi na ścianach. Jak ktoś zna rosyjski, to ma spory wybór książek Verne'a do poczytania :)



Na ulicy zauważam stragan z corn dogami. Nigdy czegoś takiego nie jadłem, chociaż sporo słyszałem, czy też raczej czytałem - ileż to razy bohaterowie powieści Stephena Kinga zajadali się tym typowo amerykańskim przysmakiem.


Zaryzykowałem i... jem jakoś bez przekonania - byłoby dużo lepsze, gdyby nie dawali jakiejś syfiastej najtańszej parówki i nie polali równie syfiastym ketchupem.



Idę prospektem Maszerowa, który prowadzi do Twierdzy Brzeskiej.


Mijam nieczynną fontannę przy hotelu Intourist.


Sobór św. Szymona.


Widać już wejście do Twierdzy Brzeskiej, ale ja wcześniej idę odwiedzić Brzeskie Muzeum Kolei.


Na świeżym powietrzu znajduje się imponująca kolekcja lokomotyw parowych i spalinowych.
















Do niektórych można wejść do środka.





Tego przycisku wolałem nie naciskać ;)


Wszystkie lokomotywy są sprawne - często są wypożyczane do "zagrania" w różnych filmach, przeważnie produkcji rosyjskiej.



Porządku pilnuje nie kto inny, jak kot :)
Ale koci światek zna już różne przypadki miauczących miłośników kolei, ze słynnym japońskim zawiadowcą stacji - kotką Tama, na czele. Oczywiście, do miasteczka Kinokawa - gdzie nawet stacja kolejowa przypomina wyglądem kotka - też się kiedyś, w ramach kocich podróży wybiorę...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz