Mijam piękny barokowy kościół św. Mikołaja - nie mam niestety czasu by wejść do środka i podziwiać organy na których grywał Mozart, czy tym bardziej szukać wskazówek i ukrytych w obrazach kluczy do odnalezienia tajemniczego skarbu.
W Czechach spokojnie można pić piwko na ulicy - nawet vis-à-vis kościoła :)
Sporą popularnością wśród turystów cieszy się muzeum komunizmu. Szkoda, że nie ma tu żadnego kociego muzeum - ale spokojnie, znajdzie się kiedyś relacja z takiego obiektu w Amsterdamie :)
Na wzgórzu Petřín znajduje się kopia paryskiej Wieży Eiffla - chociaż jest pięciokrotnie niższa. To pamiątka z Wystawy Praskiej, która odbyła się w 1891 roku.
Przy Zubatého 6 miała znajdować się čajovna U měsíční kočky - niestety jest tam już zupełnie inny lokal. A ja o mało co nie wpadam pod koła rozpędzonych gokartów...
Chociaż z dwojga złego, wolałbym być potrącony przez gokarta, niż takiego "dostawczaka" ;)
Przekraczam Wełtawę i kieruję się na Stare Miasto. W tle "pocztówkowy" Most Karola.
Budowę rozpoczęto w 1357 roku i most ma ponad 500 metrów długości. Jest to jedno z najbardziej obleganych przez turystów miejsc w Pradze, co skutecznie odstrasza mnie przed przespacerowaniem się po nim. Ale gdyby była godzina 5 nad ranem, zapewne zmieniłbym zdanie...
U Dvou Kocek mieści się przy Uhelny Trh 10, właściwie w samym sercu Starego Miasta.
Mają tu własny minibrowar, gdzie za nieco ponad 5 zł można przy barze napić się pysznego kociego piwa :)
Jeśli chodzi o koci wystrój, to bezsprzecznie należy się ocena 10/10!
Aby coś zjeść trzeba przejść do sali restauracyjnej.
UWAGA! Do rachunku doliczają od osoby po 30 koron za muzykę (starszy pan grający na harmonii) i 25 koron za obsługę. Więc już na wstępie jest się ponad 8 zł "w plecy" - a można być i więcej jeśli wypije się kieliszek śliwowicy, którym kelnerka stara się "częstować" gości.
O tych podłych pułapkach na turystów wiedziałem już wcześniej z serwisu tripadvisor - jednak musiałem skosztować Guláš dle Dvou koček (pikantní), houskové a špekové knedlíky - czyli pikantny gulasz a'la Dwa Koty - bo z dwoma rodzajami knedlików. Smaczne, choć dziadek podlizujący się Niemcom przy sąsiednim stoliku i grający jakieś stare bawarskie przeboje na pewno nie wzmagał apetytu - a ja jeszcze mam za to płacić...
Mimo wszystko warto tu jednak zajrzeć - a jeśli ktoś lubi koty to obowiązkowo.
Niekoniecznie aby coś zjeść, ale na piwko w części barowej (tak jak to robią lokalsi) to jak najbardziej!
A więc Wasze zdrowie - Miau :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz