Do Mińska przyjeżdżam wczesnym rankiem. W pociągu spało mi się bardzo dobrze - wypoczęty jestem gotów na zwiedzanie miasta i odszukanie dwóch kocich pomników :)
Z głośników rozlega się pieśń "Dzień Pobiedy" która zdąży mnie jeszcze prześladować nie raz. Wychodzę z dworca i wita mnie żubr Wołat - maskotka Mistrzostw Świata, a także dwa wysokie budynki w socrealistycznym stylu, nazywane Wrotami Miasta.
Wybudowane na początku lat 50-tych, mają ponad 30 metrów wysokości.
Po drodze spotykam panią zachęcającą by przysiąść obok na ławeczce - niestety, ale spieszę się na defiladę - poza tym nie wiem czy to tu legalne ;)
W okolicach Placu Październikowego trwają gorączkowe przygotowania do uroczystej defilady.
Weterani II Wojny Światowej, wojskowi, politycy i wszyscy "przyjaciele" przemaszerują Aleją Niepodległości...
Aż do Placu Zwycięstwa, gdzie pod gigantycznym obeliskiem zbudowanym ku czci i chwale Armii Radzieckiej, zwieńczonym zresztą czerwoną gwiazdą, przyjdzie czas na przemówienia.
Ale nie uprzedzajmy faktów - poszli!
Na czele pochodu prezydent Alaksandr Łukaszenka ze swoim następcą - rozlegają się gromkie "pozdrawiamy" i "dziękujemy" - tylko nie wiem czy za zwycięstwo nad faszystami podczas wojny, czy za ostatnie 20 lat ojcowania narodowi...
Ciąg dalszy defilady - można obejrzeć też filmik :)
W końcu postanawiam wmieszać się w pochód - teraz wszyscy mi machają, salutują i dziękują - spasiba za pobiedu :)
Właśnie zaczęły się przemówienia. Są porównania faszystów niemieckich z faszystami z Majdanu w Kijowie, więc postanawiam się oddalić, by mnie za jakiegoś kociego szpiona nie wzięli ;)
Luksusowe rządowe limuzyny trochę rzucają się w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz